Prawie wszystko się zaczęło układać, zaczęłam być bardziej zorganizowana, robić notatki, uczyć się, znajdować czas dla siebie i zdrowo się odżywiać (nawet usłyszałam od mojej współlokatorki, że w końcu zaczęłam jeść coś normalnego, o ile w ogóle).
Jednak czasami wracają wspomnienia. Ostatnimi czasy jest to mój przyjaciel/kolega o ile w ogóle ktoś. Dla mnie jest/był bardzo ważny, jednak ja nie wytrzymałam presji i zerwałam kontakt. Nie chciał słuchać moich wyjaśnień, ale nie poddałam się. Pokazałam skruchę, że na prawdę mi przykro i że przepraszam, przecież mogłam zareagować łagodniej. Ale wiecie być dziewczyną, mocno się zdenerwować, wybuchnąć całą frustracją. Dużo rzeczy się może wtedy wydarzyć.
Najważniejsze co, to postanowiłam wszystko naprawić, ale już tego nie zniosę. Suche odpowiedzi, wykorzystywanie mnie, znajdowanie dla mnie "minuty" czasu, bo się spieszy na urodziny. Jeśli kogoś kochasz, to pozwalasz odejść, ale czasami jest to trudniejsze niż się wydaje.
Gdyby nie ta garstka znajomych i rodzina do której przyjeżdżam nie miałabym po co wracać. Oprócz 2 przyjaciółek tutaj we Wrocławiu, nie mam nikogo. Nikogo tak prawdziwego jak one. I choć widuje się z nimi bardzo rzadko, to wiem, że się bardzo kochamy i zawsze możemy na siebie liczyć.
Nie chcę tracić czasu na rzeczy/osoby, których już się nie da naprawić, nie chcę być blokowana na portalach społecznościowych i czuć się odrzucona. Chcę odnaleźć sens mojego życia. Chcę odnaleźć prawdziwą mnie. Chcę żeby ludzie mnie szanowali i nie postrzegali "dzisiaj się nie pomalowałaś?".
Wierzę, że dam radę tego dokonać, muszę! Jeśli jednak tak się nie stanie, to się nie poddam, już tyle razy upadłam, że można by pomyśleć - "po co wstawać?". Jest to bardzo ważne dla mnie, udowadniam sama sobie do czego jestem zdolna i jaka jest moja wartość. /xoxo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz